Rozpadający się drewniany domek letniskowy, stojący na skraju polany. Już od dawna nikt tam nie mieszka... w każdym razie nie ludzie. Paka lubi to miejsce, jest tu mnóstwo zakamarków, strych, a nawet mała piwnica.
Doszła tu nad ranem. Ostrożnie weszła przez rozbitą szybę. Pod oknem stał stary prostokątny stół. Usiadła na nim i rozglądnęła się. Promienie poranka zaczęły już prześwitywać przez szpary w deskach, a w pokoju unosił się kurz. Kotka zeskoczyła na podłogę i zaczęła szperać po kątach.
Offline
*Przyszła tu. Zwolniła się z planowania ataku na stada psów. Stanęła na stole. Jasne promyki światła powoli już wpadały do pokoju przez okno. Jej ciche kroki nie zwróciły by niczyjej uwagi. Skoczyła na szafkę.*
-Witaj, Pako.*powiedziała, a światło oświetlało jej sierść.*
Offline
Kotka odwróciła łebek i spostrzegłszy towarzyszkę usiadła układając ogon przy łapkach.
- Witaj. - odpowiedziała - Co tu robisz?
Offline
- Właściwie to przyszłam coś zjeść, szczury nie są zbyt smaczne. - powiedziała z lekką dozą humoru.
- Tak mi przyszło do głowy, to idealne miejsce na kryjówkę - mówiła rozglądając się i kiwając ogonem - psy już tu nie przychodzą, a już na pewno nie wejdą na po rozpadającej się drabinie.
Stała w drzwiach do drugiego pokoju.
Offline
Kotka weszła do drugiego pokoju. Leżało tam mnóstwo rzeczy jak złamane krzesło, którego nikt nie naprawił, skrzynia z deskami do kominka, jakaś stara kurtka rzucona w kąt. Koślawa już drabina stała w rogu pokoju.
Offline
Podeszła do okna, oczywiście za Paką. Taisha trochę zdziwiła się na widok białego puchu, bo choć kotka już go widziała, nie wiedziała, że przyjdzie tak wcześnie. Podeszła do okna, podziwiając śnieg.
-Tylko co robić ze śniegiem? Przyszedł trochę za wcześnie. - Kotka czekała na odpowiedź, odrywając się od okna.
Offline
W kilku susach podbiegła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Śnieg sypał nieustannie, lekko z ukosa, dużymi lekkimi płatkami. Ziemię, drzewa i wszystko co było nieruchome przykryła warstewka białego puchu. Cała okolica jakby zasnęła, tylko sikory przelatywały to z krzaka na drzewo i z powrotem.
- To pierwszy śnieg, szybko zniknie. A póki co zakrywa nasz trop - spojrzała na Taishę. - Nam będzie łatwiej chodzić po śniegu, jesteśmy lżejsze od psów. Blisko stąd do lasu i jeziora, tam często bywają. Możemy szpiegować ich i sytuację, a potem się coś wymyśli.
Usiadła na parapecie.
Offline
Kotka westchnęła, albowiem lubiła śnieg i nie chciała by stopniał. Wskoczyła na drabinę. Dobrze, że jak wejdą na nią koty to nie spadnie. Widziała mały otwór z dużego kwadratowego otworu, który zaczął skrzypieć, kiedy przez niego weszła. Z lekkim uśmieszkiem usiadła na strychu. Choć było trochę ciemno, było mnóstwo rzeczy, jak np. stara kurtka lub stare krzesło. Szukała pewnej rzeczy, która zmusiłaby psy do poddania się. Z chytrym uśmieszkiem zabrała się do przeszukiwania rzeczy.
Offline
Paka skoczyła za nią, a drabina lekko się chybotnęła od nagłego uderzenia jej łapek. Podeszła do Taishy.
- Co robisz? - spytała ciekawie. - Zgaduję, że chodzi o psy.
Offline
-Szukam rzeczy, której psy by nie lubiły lub przed tym uciekały - zrobiła przerwę, bo kurz osunął się na nią a ona się otrzepała.- Głupi Wiliam...Jeszcze zobaczy, że z nami się nie zadziera!-
Znalazła dużo rzeczy, takich jak okurzona lokomotywa lub kosze, lecz nie było nic, co by pobudzało lęk u psów.
Offline
Kotka szwendała się to tu, to tam. Rozglądała się, wpychała nos w różne zakurzone dziury, wprawdzie nie lubiła kurzu, ale nie bała się też "ubrudzić" nieco łapek. Wskoczyła na duże kartonowe pudło, przykryte białym płótnem i spojrzała za nie. Na podłodze leżało średniej wielkości potłuczone lustro w drewnianej prostokątnej oprawce, tuż obok była w podłodze dziura po sęku. I nagle ogon Paki się uniósł i zaczął wywijać floresy w powietrzu.
- Chyba mam pomysł - zwróciła się do Taishy. - Nie będziemy ich straszyć, pokarzemy że jesteśmy sprytniejsi. Znajdźmy w lesie głęboki wykrot, albo rozpadlinę, wrzućmy tam coś na co lepiej nie spadać. W tym domu jest pełno rzeczy, które się rozpadły i są... ostre - zeskoczyła i podeszła do towarzyszki. - I zaprowadźmy Wiliama i jego bandę do pułapki. Co ty na to?
Offline
Wtem dwa psy weszły do środka. Wiliam łapą czyścił siebie z śniegu, a Tume potrząsnął sobą. Zaczął wąchać.
-Czuję, że były tu jakieś koty, jednak ich zapach nie wskazuje na dobrych.
Pies jednak nie wiedział, że nad nimi jest Paka i Taisha.
Offline
Kotka, słysząc obcy głos, błyskawicznie nastawiła uszu i spojrzała w podłogę. Cichutko cofnęła się bliżej Taishy, dała towarzyszce znak łapką by nic nie mówiła. Schyliła łebek w dół i szukała jakiejś szpary między deskami, węsząc jednocześnie zapach nieznanej osoby.
Offline