W delikatnej tafli wody co jakiś czas widać przepływające ryby.
Lekki wiatr unosi futro każdego, kto przychodzi w to0 tajemnicze miejsce.
Jezioro te jest jednym z najczystszych zbiorników wodnych w krainie.
Podobno woda ta ma działanie lecznicze, lecz to pewnie tylko brednie ludzi.
*
Podeszła do jednego z brzegów i ułożyła się na trawie. - Wrr... głupi kolczyk... - dosłownie syknęła Canise. Był denerwujący. Napiła się chłodnej wody. Wiał lekki wschodni wiatr i zanosiło się na deszcz, więc usiadła pod namiotem zostawionym przez ludzi. Że tutaj dotarli, to dziwota. Po chwili usnęła.
Skoro umieramy z nudów za życia, to może podekscytujemy umysł po śmierci?
Offline
Po paru minutach nad jezioro przyszła czarna kotka. To była Paka. Chciała złapać sobie jakąś rybę. Weszła na zwalony pień i uważnie obserwowała taflę wody. *Pac!*
- Udało się. - powiedziała do siebie z zadowoleniem.
Szybko zabiła rybę i zaczęła ją zjadać ze smakiem.
Offline
Canise obudziła się. Zauważyła kotkę. - Kogo tutaj mamy, no proszę! - powiedziała, po czym podbiegła do niej i warknęła. - Co tutaj taka kicia jak ty robi sama? - powiedziała z udawaną troską.
Skoro umieramy z nudów za życia, to może podekscytujemy umysł po śmierci?
Offline
Paka szybko podniosła głowę zaskoczona. W tym samym momencie rzuciła wszystko i czmychnęła na niewielką i bardzo młodą jarzębinę. Drzewko miało około trzech metrów, kotka zdołała wejść na 2,5 metra. Gałęzie wyżej były za cienkie.
Offline
- Koty... - powiedziała z obrzydzeniem. Uderzała w drzewo bokiem, by kotka spadła, nic to jednak nie dało, więc Canise odeszła i dalej spała.
Skoro umieramy z nudów za życia, to może podekscytujemy umysł po śmierci?
Offline
*Przyszła tutaj. Podeszła to wody i próbowała złapać rybę. Złapała ją i zjadła. Już zjadała jej resztki, kiedy poczuła obecność psa więc się wycofała. Uderzyła o coś. To była noga człowieka. Nagle na nią spadła siatka. Próbowała się wyrwać, ale nie mogła. Człowiek wziął ją i zabrał do miasta.*
z.t.
Offline
Paka widziała to zdarzenie. Rzuciła okiem na psa; spał. Zeszła z drzewa i podbiegła obwąchać miejsce schwytania. Jeszcze raz oglądnęła się za siebie i postanowiła pójść śladem człowieka.
z.t.
Offline
Obudziła się. Zauważyła kawał mięsa. Nie wiedziała, że to pułapka. Gdy zaczęła obgryzać mięso jakieś piórko wbiło jej się w bok. Zauważyła człowieka z kniejówką. Po chwili zaczęła niewyraźnie widzieć, a świat wokół niej zdawał się obracać. Po chwili opadła na ziemię. Ludzie wsadzili ją do klatki (o wiele za ciasnej dla takiego zwierzęcia) po czym klatkę włożyli do samochodu i odjechali.
z.t.
Skoro umieramy z nudów za życia, to może podekscytujemy umysł po śmierci?
Offline
Przyszedł tu ze zdenerwowaniem. Nie oganiał sytuacji. Może to zapowiedź czegoś gorszego, a może lepszego? Nie wiedział. Usiadł przed taflą jeziora. Nie wczuł się w swój słuch, więc nie mógł usłyszeć kogoś, kto by się do niego skradał.
Offline
Przyszła tu z Serpeen i Paką. Cichutko przekazała znak, żeby Paka weszła do krzaków po lewej stronie psa, a Ser po prawej. Taisha zaś była z tyłu. Wyczuła, że Wiliam nie wczuł się w swój słuch i łatwiej będzie go obezwładnić. Jednak, jeśli już się zorientuje - będzie trzeba stanąć z nim pysk w pysk.
//No dobra... kto będzie tu sędziował w walce? Może Serpeen, bo jest nowym modem? Aha, dla Paki - odpisałam w Arenie. xD //
Offline
Na otrzymany sygnał Paka błyskawicznie, acz cicho poszła w kierunku zarośli. Jej ruchy były szybkie i dokładne. Na ugiętych łapach bez szmeru pełznął niedostrzegalny czarny cień. Gdy już znalazła się na miejscu, przylgnęła do ziemi jeszcze bardziej. Obracając się w kierunku Wiliama obserwowała to jego, to Taishę, to Serpeen. Każdy mięsień kotki był napięty i gotów do ataku. Nieruchomy ogon leżał wzdłuż linii ciała. Bacznie nastawione uszy przesłuchiwały przestrzeń. Schowane lecz prawie niecierpliwe pazury czekały by dobrze wybić ciało do skoku. Całość była jak tykająca bomba, odliczająca ostatnie sekundy.
//Jestem za tym, żeby Serpeen sędziowała.//
Offline
//Zresztą Serpeen nie musi na razie sędziować, bo wiadomo, że koty wygrają. Przewaga liczebna pluslekko ociężałe uchy Wiliama - od razu go pokonamy. //
Dała znak towarzyszkom, by zaczęły atakować. Sama wyskoczyła z krzaków ku psowi.
- Witaj Wiliam... Dawnóż się nie widzieliśmy, prawda? (Nie)Miło cię spotkać. - Pies powinien usłyszeć ją, gdyż mówiła spokojnie. Dodatkowo położyła liny na ziemi, lecz gotowa w każdej chwili je wziąć. - Moje towarzyszki, Paka i Serpeen, też się cieszą. - To akurat dodała wtedy, gdy złe kotki wyszły już z krzaków.
- Szybciej! - Mówiąc to i łapiąc linę, rzuciła się na nieprzyjaciela.
Offline
//Łii, bo nie chce mi się. D/
Zielone oczy wylazły za mroku. Za Taishą i za Paką była czarna kocica.
-Dzieje się to... Nareszcie. Nie mogłam się doczekać, wreszcie będzie wszystko załatwione... Nie chciało mi się czekać. Chcę mieć to z głowy.-myślała sobie Serpeen.
No co. Nie chciała mieć Wiliama przed ślepiami. Po co? Przecież to pies. Wróg. Dobro wcielone... Wcielone w postać "niewinnego" Golden Retrievera. Świetna przykrywka, stary!
No cóż. Kim on był? Miała to gdzieś, ważne było to, co się zdarzy. I jest.
Jak Taisha powiedziała, obie się cieszyły... No, przynajmniej ciemna fursona mej osoby. Ale Paka pewnie też się cieszyła. Mogła, bo też pewnie chciała mieć to za sobą, ale Serpeen nie czyta w myślach, prawda?
Oblizała się po pysku łakomie. No cóż, może chyba, nie prawdaż? Jej łapy się już szykowały do niemalże zabójczego skoku na nieprzyjaciela. Na psa... Le fu, jak to najładniej ujmę.
Nie mogła stać jak durny kołek. Zaatakowała złotego osobnika od tyłu, a przy tym jej ponura, kamienna mina zmieniła wyraz na wściekły, chętny rozlewu krwi.
Jej ostre jak brzytwa krucze pazury mocno przyczepiły się sierści Wiliama, a kły zaś wtopiły się w futro. Psychopatyczne oczy Serpeen były niemalże zabójcze. Jej miałczenia były wściekłe, pełne zemsty.
Drapała Wiliama z całej swej kociej siły. Tyle ile mogła.
Offline
Druga czarna charaktera też oczywiście nie pozostała bezczynna. Wyszła z krzaków spokojnym krokiem. Na jej pyszczku widniał tajemniczy, niby miły i za razem nienawistny uśmiech. Tak dla draki, bo po cóż od razu go upewniać o swoich zamiarach. Tego psa. Paka nienawidziła psów, szczerze i z całego kociego serca. I nagle, na ostatnie słowo Taishy tykający zegar wybił 0. Kotka w momencie sprężyła całe ciało i jednym susem doskoczyła do barku Wiliama. Jej pazury wbiły się głęboko w sierść aż do skóry, jak orle szpony oplatające zająca. Uczepiła się go z całych sił, dokładnie przylegając ciałem do goldena i jednocześnie przemieściła nieco na podgardle. Tym trudniej byłoby ją zrzucić lub ściągnąć, kocica doskonale o tym wiedziała. W przeciwieństwie do Serpeen nie miauczała, nie syczała, nic. To był atak z zaskoczenia, po co robić dodatkowy rozgardiasz? Nie, nie lubi. Wyjść z cienia, zajść od tyłu. Wbić śmiercionośne pazury i kły, a potem do cieni powrócić. Taki był jej styl.
Offline
Zdziwiony, odwrócił się na widok nieprzyjaciółki. Lecz szybko warknął, lecz nie było potrzeby. Nie widział dwóch postaci, które zaraz jednym susem skoczyły na niego z dwóch stron. To samo robiły, lecz tylko jedna kotka syczała. Padł szybko na ziemię, nieprzytomny.
Offline