Łatka - 2012-08-28 14:56:49

Tutaj często przychodzą ludzie żeby dokarmiać koty i psy.  Możesz tutaj znaleść dużo wody pitnej.

Ami - 2012-08-29 11:11:52

*Ami przyszła tu i spojrzała w wodę. Zaczęła się w niej chlapać, co przyciągnęło uwagę ludzi. Zrobiła fikołka, i stanęła na tylnych łapach. Ludzie rzucili jej rybę. Zaczęła ją zjadać ze smakiem.*

Resi - 2013-03-15 06:42:00

Resi chodziła sobie cichutko po parku, a zaraz po tym wskoczyła na ławkę.

Jed - 2013-04-01 19:00:03

Nieco po południu, kiedy było już mniej ludzi, przyszedł do parku pewien łaciaty kot. Szedł sobie swobodnie z ogonem uniesionym do góry. Raz po raz rozglądał się na boki, na ludzi, drzewa, rzeczkę. Jakaś mała dziewczynka zawołała na widok kota, wyciągnęła ciekawskie rączki i już miała pobiec. Przystanął, trzeba przyznać że niezbyt podobała mu się perspektywa łapania i przytulania. Na szczęście kobieta obok, pewnie mama, zawróciła ją z tego kursu. Jed poszedł dalej i nagle zauważył na jednej z ławek jakiegoś kota. Syjamski, siedział tyłem. E nie, to kotka jest. Siadł sobie bardziej przed nią, na chodniku obok ławki i wtedy dopiero poznał alfę.
- O, witaj panno Ami - rzekł z uśmiechem.

Ronise - 2013-04-02 07:17:43

Starannie, powolutku, drobnymi krokami przybywała Ronise. Jaki  był cel jej „wyprawy”? Nie wiadomo, ale zawsze może się coś okazać z jej strony. A może poszukiwała czegoś? No chyba tak. No raczej…
Kotka syjamska patrzyła naokoło. Może ktoś tu jest? Najlepiej by był… Musi! Musi być ten ktoś… Tylko kto? Nikt nie wie, nawet ona sama. Bo jak? A może jednak? Nie, raczej nie.
Szła zgrabnie i powabnie wśród gęstwiny najróżniejszych drzew. Może ktoś tu jest? Jej niebieskie, lekko przestraszone  oczy ujrzały już kilka kocich sylwetek. Wzrok wydobrzał, ale nadal musiała uważać… W końcu nie wiedziała, kim  oni są. Była tu po raz pierwszy… Ba, po raz pierwszy na tych terenach kilku stad! Nie znała nikogo, bo niby… Jak? Jak miała znać kogoś z obcych miejsc.
Brązowe łapy przystanęły przy wodzie. Ukucnęła lekko, niczym dama. Podniosła lekko łebek, a jej wielki oczyska rozglądały się, czy nie zwraca przypadkiem czyjejś uwagi zupełnie niepotrzebnie. Bo po co? Tak jest raczej dziwnie… Nawet bardzo. Ni człowiek, ni zwierz się na nią nie patrzył. Nikt kompletnie… I dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Jej język przybliżył się do powierzchni wody, a Ronise zaczęła ją pić. Powoli, ale nie za wolno. Może nawet i trochę szybko? Być może.
Zaprzestała tej czynności po jakimś czasie. Wyprostowała się nieco, nie chciała być zgarbiona. Wcale. Przekrzywiła też lekko łebek w stronę wodospadu, a wielkie oczyska wpatrywały się w wielką, lecącą strugę wody.
-Jakiż on piękny!-pomyślała sobie.
Nie mogła tego wypowiedzieć, byłaby „w tłumie”. Jakim tłumie? A takim! Mogłaby się w niego stopić, aby ślepa innych nie patrzyły na nią. Bo po co? Nie chciała przykuwać na siebie uwagi. By pytano nią co tu robi… By cały tłum się  nie pytał, ale to tylko jej miałczenia. Ale kilka kotów mogło. Jak najbardziej.
Klapnęła sobie najzwyczajniej w świecie. Po co stać?
Patrzyła na wszystkich, którzy znajdowali się naokoło. Ale Ami przykuwała jej wzrok najbardziej… Tak, patrzyła na nią. Lecz dyskretnie.
Ale cóż to! Ten kot powiedział do drugiej syjamskiej”O, witaj panno Ami”!  A więc to była ona! To była ta Ami, o której jej mówiono! A-m-i! Tak, zgadza się! Tylko gdzie Taisha? Nie wiedziała… Ale będzie musiała kiedyś tu przyjść. Choćby minęło setki lat ona tu na pewno przyjdzie… Musi! Przecież w duszy była tak bardzo szczęśliwa, że to Ami w samej swej osobie! Na zewnątrz niby spokój, niby maleńki, szczęśliwy uśmieszek i oczy pogodnie spoglądające, lecz w środku mieszanka szczęścia z szczęściem! Brzmi to może dziwnie, ale tak jest!
To była ona!

Ami - 2013-04-02 14:24:45

Na dźwięk kociego głosu błyskawicznie odwróciła się. Z nieco większym spokojem zorientowała się, że to ten młodzieniec, czyli Jed, od niedawna wojownik. Cichym tonem zwróciła się więc do niego.
- Witaj, Jed! Miło cię spotkać. - Westchnęła, patrząc na złote promienie słońca. W tej chwili przypomniał jej się alfa dobrego psiego stada. Uśmiechnęła się. Nagle do jej umysłu weszła myśl, która nie dawała jej większego spokoju. Skierowała się więc do wojownika, prosząc o radę.
- Znasz może stado będące z nami w sojuszu, czyli Jasne Światło? - Tu przerwała, by zabrać oddech i ułożyć zdania w coś sensownego. - Ostatnio obserwowałam księżyc i zobaczyłam, że nadal jest okrągły i się nie zmienia. Kotki zgłaszały też dziwne ''znaki'' na ciele swoich dzieci, takie jak niebieskie, świecące paski. Wiesz może, kto za tym stoi?
Czemu poprosiła o radę? Sama nie umiała sobie poradzić? Jako kotka z krwią Natty powinna wszystko wiedzieć. Jednak to było jakieś takie...
...tajemnicze.

Ronise - 2013-04-02 16:23:51

Uszy Ronise wyraźnie słyszały słowa Ami... A może by do niej dołączyła? Być może Ami była do niej podobna? Skoro się pytała łaciatego kota o radę to pewnie on był doradcą, a ona sama Alfą. Ale to jest niczym hipoteza. Taka mała, maleńka hipoteza.
Duże ślepia nie zwracały dyskretnego wzroku z odnalezionej kuzynki. A jednak nie była szkaradą, jak opisywali ją i Taishę jej rodzice... Ale dobrze chociaż, że okazali ociupinkę dobroci z ich strony i powiedzieli o krewnych.. Przynajmniej miała coś w rodzaju przepustki. Jeśli nie dowiedziałaby się o niej, musiałaby się raczej niezmiernie starać o byle jakie miejsce w stadzie... A ją, tą młodą kruszynkę, nie było nawet na to stać. Była zbyt nieśmiała, aby do niej tak po prostu podejść i poprosić o dach nad głową i "rodziny". Nie, nie chciała być samotnikiem, jak najbardziej nie. Ale nie mogła też przerwać jej rozmowy z nieznanym Ronise kotem.
Aby uniknąć zbyt ryzykownej decyzji przerwania zamiany słów obu osobników niemalże dużymi krokami ruszyła w stronę jednej z czterech żelaznych "nóg" ławki. W mig była już w pozycji siedząco-leżącej. Ogonem niemalże objęła czarną "nogę". Jej pysk w małym, lekko łakomym uśmiechem był bardzo wesoły... W końcu znalazła Ami, a wraz z pojawieniem się nowego wyrazu lekko przekrzywiła łebek, po czym znowu go wyprostowała. Nie zdejmując z twarzy uśmiechu, oczywiście.
Może Ami do niej podejdzie?

Jed - 2013-04-02 19:55:59

- A mi bardzo miło - pomyślał jakby w odpowiedzi na powitanie. Wtem Ami się zamyśliła. Kot powiódł oczyma za jej wzrokiem i usiadł sobie zgrabnie tam gdzie stał, puchaty ogon owijając wokół łap. I znów spojrzał na kotkę. Na jego pyszczku powoli pojawiał się wyraz zdziwienia. Ona pyta go o radę? Ona? No cóż, bywa...
- Osobiście nie znam, ale wiem mniej-więcej co i jak... Co do księżyca, to muszę się przyznać, że nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Słyszałem jakieś plotki, ale były bez sensu - zamilkł na chwilę. - A co może mieć do tego Stado Jasnego Światła? Myślisz, że u nich jest podobnie?
Zaraz po tym pytaniu zaświtała mu myśl, że może nie powinien pytać. Chociaż. Raczej nie w ten sposób, bądź co bądź rozmawia z alfą i jest tylko wojownikiem. No trudno, stało się. Jed był na tyle zainteresowany tematem, że nawet nie zauważył drobniutkiej osóbki przy drugim końcu ławki.

Ami - 2013-04-02 20:21:39

- No właśnie u nich jest tak samo... Tylko po tym, jak mi mówił, spytałam Tume'a, przywódcę Udomowionych, i małe psy i koty w jego stadzie nie miały takich niebieskich pręg. Aha, i dodatkowo się one świeciły. - Westchnęła, przypominając sobie małe kocię, do którego przyszła chyba dzień wcześniej.
Było ono kotem rosyjskim niebieskim, lecz na ciele posiadało pręgi koloru ciemno niebieskiego. Dodatkowo się świeciły. Nagle raczej wyczuła, niż usłyszała ruch za sobą.
- Ej, słyszałeś to?

Ronise - 2013-04-02 20:42:48

Jej wzrok przeskakiwał to z Jeda, to na Ami. I na odwrót. Rozmowa, która się  toczyła między nimi, była nawet... Ciekawa. Tak, dokładnie. Ciekawa. No co? Miała prawo się  lekko wciapić myślami w tą rozmowę, co udowodniły ją następujące myśli:
-Ojej! Jaka to musi być tragedia!
Jednocześnie z myślami zawitała na twarzy minka w miarę troskliwa. Jej łebek schylił się do dołu... Nie, nie mogła przecież tego słuchać! Przecież nie mogła słuchać rozmowy afly z doradcą!... Jeśli on nim był. Było pewne, że Ami jest przywódczynią... Ale skoro się pytała tego kocura o radę, no to raczej jest doradca... Chyba, że jest on zwykłym członkiem nieznajomej grupy, któremu dziś przypisało szczęście.... Albo może być też wojownikiem, którego kuzynka posyła na jakąś misję, wtapiając go w tajemniczość działania w swych słowach.
Oops... Chyba ją zauważyła!
"-Ej, słyszałeś to?"
Te słowa przemknęły jej przez myśl. Ona nie mogła usłyszeć jej, ale mogła ją wyczuć! Na śmierć zapomniała o tym, że mogła ją wyczuć... Ale trudno.
Poczuła się lekko zakłopotana. Co teraz...? No ale już to nic, skoro chodzi tu teraz o przepustkę do jej grupy i być nowym uczestnikiem rozmowy... O ile ona i łaciaty kot się zgodzą.
Skuliła się niemalże w kłębek przybliżając się do drugiego końca ławki.

Jed - 2013-04-02 21:02:45

Nowa ciekawostka i zagadka za razem. Kot słuchał uważnie słów Ami.
- Dziwne - tyle tylko zdołał odpowiedzieć w swym zamyśleniu. Zmarszczył brwi i wbił wzrok w ławkę. Dlaczego oni nie? Przez to, że są udomowieni? I co to u licha jest? Może to wszystko coś znaczy. Ciekawe czy... czy u złych kotów jest tak samo. Z tych przemyśleń wyrwał go nagle głos alfy. Podniósł szybko głowę, spojrzał na nią, rozglądnął i... Wzrok kota zatrzymał się na kremowym kłębuszku skulonym przy metolowej nodze ławki. Patrzał nań ciekawie, nawet przekrzywił nieco włochaty łeb. Któż to mógł być? No, jedno było pewne: nigdy jej tu nie widział.

Ami - 2013-04-02 21:12:36

Ostrożnie podeszła, dając znak Jedowi, że gdyby to był zły kot, szybko pomógł się z nim rozprawić i porwać.
Ami wolała być ostrożna, lecz ciekawość wzięła górę. A co jeśli to zły kot i ich podsłuchiwał? Jednak tego kota rozpoznać nie mogła. Alfa zwróciła uwagę na jeden szczegół.
Oczy tego kota były niebieskie.
Najprawdopodobniej albo był z rodziny Ami, albo to tylko przypadek. Jednak musiała to powiedzieć dla pewności.
- Kim jesteś i co tutaj robisz?
Słowa te wypowiedziała z nań powagą, godną kogoś z królewskiej rodziny. Na razie nie zaczęła przewidywać, czy to ktoś dobry, zły cze neutralny.
A może Udomowiony.
Mimo, iż znała każdego członka swojego stada, to nie za bardzo pamiętała wszystkich Udomowionych. Mógł więc to być taki ktoś. Lub ewentualnie samotnik.
Cóż, ta kotka wyglądała na dobrą, więc mogła prosić się o przyjęcie do stada.
Ślepia Ami wtopiły się w błękitne jak woda oczy kotki naprzeciwko.

Ronise - 2013-04-03 15:11:50

Niby nic, niby miało wszystko dobrze się układać, a cóż to! Najpierw łaciaty się na nią spojrzał... Ten uczestnik rozmowy! Nawet ona nie była godna jego spojrzeniu. Ale te oczyska... Ajć, to przecie nie ważne! Tu Ami się do niej zwróciła! A-m-i!
Już na sam widok ślepi Jeda cofnęła się nieco przestraszona. No bo co? Mogła się go przestraszyć, prawda? A tak samo z Ami! Wcześniej tak pragnęła rozmowy, a teraz?
Teraz się przestraszyła! Nie była nawet godzien rozmowy z Alfą Białego Kwiatu Lotosu.  No bo niby jak? Nie, nie była godzien... I koniec.
Ale cóż to! Ta ją spytała co robi i kim jest! Jejciu... A może jest jednak godna jej słów? Nie, ją wychowali źli rodzice.
-Ja...?-zaczęła niepewnie.
No cóż... Jednak zdobyła się na odwagę. Jednak. A może coś więcej? Ba, aż nagle nabrała pewności siebie... A jednak zdobyła się na więcej.
-Ja sama nie wiem kim jestem, ale wiem tylko, że na imię mi Ronise. Nikt mi nie mówił, a z resztą...-rzuciła nieśmiało cienkim głosem.-...Pałętam się samotnie po tym świecie z trochę czasu, a teraz przebywam tu, aby odpocząć.
-I przy okazji, by znaleźć nową rodzinę.-dodała w myślach.
Jednak była już bardziej pewna siebie. Cóż, nie miała stuprocentowej pewności, że to ona. Ami. Jaki miała dowód jej tożsamości? Żaden.
Ale nie myślcie, że Ronise nie pozwalała sobie czasem na małe grzeszki, ale... To nie do rzeczy. To tylko wytłumaczenie tej "pewności siebie". Nauczyła się też sprytu od rodziców, a więc w każdym razie mogła wszystko-swe błędy- na kogoś zwalić. Ale na kogoś złego... Nie tą, co właśnie się do niej zwróciła.
Jej głos był tak poważny... Niczym z królewskiej rodziny. A więc jednak może jest Alfą?

Jed - 2013-04-03 16:03:55

Na dany przez Ami sygnał kocur poderwał się na łapy. Mogłoby się wydawać, że był to odruch bezwarunkowy, a cała sytuacja nieco... dziwna. No bo czego mogą się bać dwa dorosłe koty od strony małej kotki? Jed mimo to miał minę poważną. Wyprostowany na gibkich łapach postąpił kilka kroków za alfą i stanął obok niej. Wyglądał jak nie zwierzę, a kamienny, dumny posąg, tylko zielone oczy bacznie śledziły ruchy nieznajomej. Może jeszcze łeb drgnął nieznacznie. Był bardzo skupiony zarówno na niej samej jak i na całym otoczeniu. Gotów na jedno badaj słowo zareagować jak będzie należało. Nie był pewien co sądzić o tej przybyszce, ale osobiście nie wydała mu się groźna. Wręcz przeciwnie, czym takie stworzonko może zaszkodzić? Mimo wszystko nie zamierzał zdradzać swoich myśli, na razie.

Ami - 2013-04-03 19:29:10

Uważnie zaczęła słuchać samotnej kotki. Hmm... Ronise...
- Jesteś samotnikiem? Należysz do jakiegoś stada? - spytała szybko. Chciała mieć pewność, że kot nie zrobi im nic złego.
Ale i tak nie zrobi.
Z przewagą liczebną nie jest to możliwe. Choć wszystkiego można się po tym kimś spodziewać.

Ronise - 2013-04-03 20:58:14

Jego oczy dla młodej dorosłej wydawały się nawet lekko strasznie, ale nagle narastająca pewność siebie nie pozwalała na ugięcie  się... Jej wcześniejsze zachowanie trzeba lekko poprawić. Miała być średnio delikatna i urocza, a nie za bardzo-jak teraz. Była przesłitaśna, niewydoroślała.... Ale trzeba było też zachować swój urok.
Jej ślepia wpatrywały się to w żywy posąg, to na Ami. Ale kotka teraz zwracała do niej swe słowa.... Ten zaś  raczej nie miał zaufania do Ronise.... W końcu ta kamienna mina, nieprawdaż?
Słuchała Ami uważnie. Nie mogła pominąć ani jednego z jej słów.
-Tak, jestem samotnikiem, a więc nie mam stada.-rzekła lekko chowając łebek w tył z westchnieniem.-Niestety.
No tak, niestety. A jak miała się cieszyć z samotności? No niby było trochę w tym trochę radości, bo miała w końcu wolność i spokojny dział życia, który trzeba było zakończyć już niedługo.
-Czy miała to pytanie zadać teraz? A jeśli nie, to kiedy?
Nie wiedziała... Nie mogła po prostu odpowiedzieć na własne myśli. Bo jak? Kogo miała się ni by pytać? Nie, nie miała żadnego ducha stróża... Niestety.

Jed - 2013-04-04 20:14:38

Samotnik? Tak też myślałem. Takie zwierzęta zazwyczaj nie były wrogiem do nikogo, tak więc większość wątpliwości Jeda się rozwiała. Dało się to nawet zauważyć, stał teraz z nieco mniej poważną miną. Był bardziej zainteresowany niż czujny i nieufny. Nie wiedzieć czemu skromne opowiadania kotki przyciągnęły jego uwagę. Dokładnie przysłuchiwał się rozmowie, popatrując czasami na przywódczynię. Choć różne myśli wlatywały mu do głowy, postanowił na razie nie snuć własnych domyśleń. Pewnie i tak by nie trafił. Usiadł sobie po chwili, owijając ogon wokół łap. Nic nie mówił. Ba, nie śmiałby przerywać Ami rozmowy. Co to to nie, tego by było za wiele.

Ami - 2013-04-04 20:25:33

- A czy.. jesteś dobra, zła czy neutralna? - Spytała. Jeśli to pierwsze, gotowa była przyjąć do stada. Jeśli to drugie, dałaby znak Jedowi. Jeśli trzecie, powiedziałaby ''Aha'' i się oddaliła.
W oczach kotki było widać ukryty strach, a na planie pierwszym pewność siebie. Cóż, na strażnika by to dobrze wróżyło. Lecz na betę nie. Nuż dobrzyście usłyszeli, betę.
Stado BKL miało jednego strażnika, jednego wojownika i kilkunastu członków stada. Nie licząc też alfy. Ale bety brak. A toż źle stadu wróżyło.

Ronise - 2013-04-05 06:56:01

A może ten posąg to tylko z myśli i ciekawości? Nie wiedziała, to było jej pierwsze spotkanie z kotem i kocicą. Może byli parą? Nie, nie okazywali do siebie jakiś tam czułości... Na razie.
Patrzyła na nią z uwagą, łąciaty nic nie mówił. Bo po co się wtrącać w rozmowę...? Chociaż miał prawo, to... Ale z resztą! Przecież ta z ciemniejszym pyszczkiem także miała przywilej! Oj, mateczko....
Troszkę się zastanawiała nad odpowiedzią, iż do głowy wpadło jej to, aby jakimś sposobem znaleźć się w stadzie Białego Kwiatu Lotosu. Należała do istot łagodnych, ale z "nie najlepszej" rodzinki. Więc cóż miała powiedzieć?
-Tak, jestem dobra, ale pochodzę z złej rodziny....
Takowe właśnie przebrnęło jej przez myśl. Nie i koniec.
No i w końcu zdobyła się na odwagę, aby powiedzieć z kilka słów:
-Cóż... Nie jestem neutralna, a też nie należę do diabłów.-rzuciła nie śmiale.
Czy miała prawo nazwać siebie istotą dobrą?
Sama nie wiedziała, przecież była wychowywana tam, gdzie wychowywane są "kocie demony".  Po co zdradzać więcej? Nie wiedziała sama, ale instynkt podpowiadał jej, aby zamilkła w tej chwili.
Jej wielkie, niebieskie ślepia patrzyły się na Ami i nie opuszczały z  niej wzroku. Bo jak miały pozostawić? To byłą ważna chwila w życiu kotki. Musiała je zmienić, w końcu po to opuściła źródło utrzymania, o które trzeba było tam walczyć. A teraz? Nie miała się gdzie podziać. Bo gdzie? Najlepiej do niej, bo w końcu- chociaż raz- ją zobaczyła.... No i kocura także.
Mógł to być początek nawet... Miłej znajomości.
Tylko jeszcze jedno, ostatnie pytanie- co teraz?

Jed - 2013-04-06 12:58:51

Odpowiedź Ronise nieco go zaskoczyła. Był pewien, że padnie bezpośrednio na pierwszą opcję. Przyglądnął się jej z uwagą. Nie potrafił jednak stwierdzić czy była skromna, czy też nie pewna prawdy. Nie, to niemożliwe. Ona nie może być zła. Nigdy w to by nie uwierzył. Teraz jego milczący wzrok padł na Ami. Wręcz próbował przejrzeć jej myśli, jeśli to w ogóle możliwe. Niecierpliwie czekał na odpowiedź. Nawet nie zauważył kiedy zaczął się obawiać, że alfa po prostu się z nią pożegna. Ba, skąd przyszła mu myśl, że chce ją przyjąć? Że ona chce przystąpić? Nie znosił takiej presji. Jeszcze chwila, a ją popędzi...

Ami - 2013-04-06 13:44:54

Uśmiechnęła się w duchu. Wszystkie koty, które spotkała do stada, mówiły ""jestem dobry/a'' i w tym stylu. Wyczuła nagle nerw Jediela. Uśmiechnęła się na pyszczku. Wiedziała, że chyba polubił nową.
- A czy... Szukasz stada...?
Oczywiście Ami nie zamierzała od razu jej pożegnać. Lecz jak kotka chciała być sama, proszę bardzo. Niebiesko oka miała nadzieję, iż ta chętnie zaakceptuje ofertę.
- Jak tak... to chcesz dołączyć do BKL?
Spytała, szybko rzucając słowa na wiatr. Na szczęście chwila ta przeminęła.

Ronise - 2013-04-06 16:40:20

Jej oczy przeniosły się na Jeda... Ale to przecież ważna jej chwila w życiu!
Słowa Ami wywołały u niej lekki wstrząs. Wyprostowała się mocno, a za razem cofnęła się unosząc wysoko brwi. Jak ona mogła ją zapytać o przyjęcie do stada? To ona w ogóle chciała to zrobić?
Nigdy aż taki zaszczyt jej nie spotkał w całym jej życiu... Ale to była odpowiednia pora. Była już niemalże dorosła, ale jeszcze się może w życiu nauczyć kilku rzeczy.
Jej łebek schylił się leciutko ku kuzynce.
-Ja...?-bąknęła to co mogła teraz wydusić w tej bardzo dla Ronise wielkiej chwili.
I teraz się zastanawiała przez jakiś niedługi czas. Co zrobić? Wstąpić...?
Ale w sumie- czemu nie? Miała lekkie wątpliwości do to tej grupy, ale... Odnajdzie nową rodzinę. Obiecała sobie znalezienie rodziny... I być może w niej zaraz będzie- no chyba, że Ami sobie z niej żartowała.
Nabrała tchu, westchnęła i wypowiedziała owe słowa:
-Jeśli zechcesz to bardzo chętnie.
Te słowa wypowiedziała nawet pewnie, a wielkie ślepia wpatrywały się w nią. Co teraz będzie? Teraz to od Ami zależą jej losy, a raczej nie żartowała. Już po jednej wątpliwości... Ej, aż po chwili przestała już je mieć. Dziwne, a za razem sprytne, prawda?
Oczyska nie znikały z drugiego osobnika rasy kota syjamskiego… Tu przecież chodziło o jej marzenia i pragnienia, ale… Czy to nie to samo? Być może i tak, ale tak bardzo zależało jej na stadzie, a tak dokładniej na miejsce w nim jako najzwyklejszy członek stada. Takowy adept nie ma wielkiej rangi, iż nie jest wojownikiem, ani strażnikiem, ani Betą… Ale tylko zwykłym, prostym kotem, a jego obowiązkiem jest służyć. Być wiernym i w razie konieczności chronić swoje stado.
Co najmniej takie usługi mogła dać temu stadu. Jako kotka, która miała swoją słabą, niezbyt wytrzymałą budowę ciała, nie mogła zbytnio służyć w obronie. To samo ze strażnikiem… A nie mogła też być zastępcą - brak doświadczenia i tyle. To samo z resztą rang, choć ew. mogłaby zostać łowcą… Ale nie, jednak też nie specjalnie odebrałaby tą rolę.
To się nazywa skromnością, moi drodzy.

Jed - 2013-04-06 17:58:54

Na odpowiedź Ami uczuł dziwną, bo również niespodziewaną, ale niezwykle przyjemną ulgę. Coś mu mówiło, że ona będzie tu pasować. Znów zwrócił wzrok na młoda kotkę, na jej wielkie oczy. Ale czy ona chce? I znów ta niepewność, ech... Wpatrzył się w dal... Nagle kolejne żywsze spojrzenie na słowa Ronise. Wsłuchiwał się w nie z uwagą, starając się niczego nie przegapić. Mały uśmiech zagościł na jego pyszczku, gdy usłyszał ostatnie słowa kotki. Tak, to była miła wiadomość. A Ami na pewno jej nie odmówi, rzecz bardziej niż pewna. Wciąż jednak postanowił nic nie mówić.

Ami - 2013-04-06 19:44:19

Teraz na chwilkę pohamowała się z myślami. Co dalej powiedzieć i zrobić? Czy można zaufać tej kotce? Ależ oczywiście, że tak! Ale czy przyjęcie nie powinno przebiegać bardziej ''oficjalnie''? Witaj, tu zgódź się, już jesteś członkiem stada, do widzenia.
- No to... Witaj w naszym stadzie! Ja jestem Ami, alfa stada - Odwróciła się w stronę Jeda. - A to jest Jed, nasz wojownik. Jed, może pójdziemy do terenów stadnych?
Nową członkinię powitała skinieniem głowy. Kierując pytanie do kota, chciała jak najszybciej stąd iść. Być może Taisha podsłuchiwała rozmowę, by uknuć jakiś plan.

Ronise - 2013-04-07 08:30:20

Ku Ami kierował się wzrok Ronise. Może ją przyjmie? A może odrzuci? Mógł to być po prostu żart, ale to raczej nie o niej. Ale jednak wątpliwości powróciły... W końcu przecież nie znała aż tak dobrze przywódczyni owego stada, ale jednak mówiono o niej troszkę... No, o tym- jak wygląda, gdzie można ją spotkać, a nie zabrakło tego, że jest ona kuzynką Ronise....
Ale był też jeden problem- jak jej powiedzieć o pokrewieństwie? Może się ona kiedyś domyśli? Być może, ale na pewno nie rzuci jej tego faktu prosto w pysk.
A jednak! Udało się przyjąć ją do stada!
Na słowa Ami jej uszy zmieniły pozycję, wyraz twarzy był zadowolony, a uśmieszek ten piękny, choć mały, ukazywał troszkę białe kiełki. Wyprostowała się, a jedna z jej brązowych łap przybliżyła się do drugiej.
No cóż, pewność siebie.
- Och, jak bardzo pani dziękuję!-takie właśnie słowa radości tryskały z jej ust.
Cóż, wymknęły się same, iż radość ta była bez graniczna. A jednak- osiągnęła cel! Próbowała się opanować  jak najbardziej, aby nie narobić im wstydu przed oczyma ludźmi. Ze strony Ronise ukazał się wielki pokłon na słowa Ami... Wreszcie poznała ich rangi. Cóż miała uczynić? Alfie i wojownikowi należał się pokłon, bo trzeba ich szanować, prawda? Aż tak, że jej czoło dotknęło ziemi. Jednak po chwili łeb znowu usadowił się na takiej pozycji,  na jakiej był.
-Bardzo miło was poznać...-rzuciła nieśmiało w ich stronę.
Oczyska tej z ciemnymi uszami patrzyły się to na Jeda, to na swoją własną kuzynkę, ale chwila...
Skoro jej bliska krewna była Alfą tego stada, no to... Ona też musiała być!
Może dla innych to by była wspaniała wiadomość, że powinien mieć aż tak wysoką rangę... Ale ona nie. Nie, to nie jest błąd mojej klawiatury, o nie. Nie chciała dysponować większym tytułem, a pragnęła tylko miano zwykłego członka stada. Czemuż tak? Nie chciała zajmować większych stanowisk, o które inni by się mordowali- to pierwsza przyczyna. Druga to nadzwyczajny brak doświadczenia. I trzecią rzeczą- jeśli to tak można było nazwać- była najprawdziwsza delikatność i skromność ze strony Ronise.

Jed - 2013-04-07 18:58:22

Słysząc pytanie, kot szybko zwrócił się do Ami. Jej propozycja wydała mu się bardzo dobra i słuszna. Nie było większego sensu żeby dalej sterczeć tu, na polu, wśród włóczących się wkoło ludzi.
- Może więc chodźmy do Jaskiń? Robi się chłodno - rzekł. Ot taka propozycja ze strony wojownika.
W istocie zbliżał się wieczór i temperatura zaczęła spadać. Gęste futro Jeda powoli już przepuszczało zimne powietrze, a siedzenie w tej samej pozycji wzmogło poczucie chłodu.

Ami - 2013-04-08 20:06:26

Uśmiechnęła się na samą myśl o Jaskiniach. Mrr... tam było jeszcze cieplej niż tutaj. Nie wahając już się ani chwili, szybko podbiegła do najbliższej ławki, wskoczyła na nią i z ukosa spojrzała na towarzyszy.
- No dalej! Nie ma co zwlekać! Chodźmy już do tych jaskiń. - Mówiąc to, prędziutko zeskoczyła z ławki i ruszyła ku swoim terenom.
z.t.

Ronise - 2013-04-09 06:29:41

Nie śmiała zawrzeć głosu w tej sprawie, za długo rozmyślała nad tym jakie słowa ma wypowiedzieć... Była świeżą członkinią stada, a więc nie znała jego terenów. Stała kompletnie jak kołek przyglądając się tej sytuacji... Pac. No i oczka wielkie, a tak właściwie- w przenośni oczywiście- kamyki spoglądały na nich z zaciekawieniem. No cóż... Z każdą chwilą ich poznawała, a więc musiała się domyślić czegoś więcej o nich. Może skrywają jakieś tajemnice? Nie, raczej nie. Ami taka nie była i nie jest... Jak Ronise widzi, a jej paczajki nigdy się nie mylą... No, zazwyczaj.
Może coś powie? No cóż, akurat pewność siebie się powiększała.
- No to dalej!-rzuciła zachęcająco do Jeda i Ami.
A jednak coś wybąkała... Córka diabłów ziemnych jednak się odważyła. Ale no cóż- czymże jest istota, która nie posiada  chociażby małej pewności siebie? Tym, co jest ofiarą. Ale ma fursona już powoli ją nie jest... N-i-e--j-e-s-t-!.
W końcu jej wzrok na chwilę przeniósł się na Jeda, a potem wylądował na Ami. Nie było nic do roboty tylko ruszyć swoje szanowne cztery litery z miejsca- jak to się u niej mówi najłagodniej- i udać się gdzie indziej… A w tym wypadku celem były jaskinie.
Tak też więc uczyniła lekko poruszając się z miejsca, a potem nie najwolniejszym biegiem udać się za Ami- tam, gdzie świat ich zabierze… Czyli dokąd? Do jaskiń!
z.t.

Jed - 2013-04-09 16:26:20

Ucieszył go fakt, że obydwie kotki chętnie przystały na tę propozycję. Szybko ruszył za Ami, w kierunku jaskiń oczywiście.

z.t.

https://lublinadwokat.com.pl/