Imię: Cóż, zastanówmy się. Widzisz może nick? Nie jest to jego całe imię, jest wyjątkowy iż posiada dłuższą nazwę, a brzmi ona Ave Nevastien vel Roajith... Taka jest jego prawdziwa nazwa, ale większość zwie go po prostu Nevasien. Nikt nie ma chęci na wymawianie tej głupiej, całej nazwy więc tak pozostało, lecz osobniki muszą mieć we łbie to, że ma swe pełne miano. Przynajmniej to. Ale powinno się znać wszystko, choć nawet nie musisz. Płeć: Masz może wzrok, mój drogi? Miejmy nadzieję, że tak. Oby. A więc widzisz zatem, że pod żadnym względem nie jest to dziewczyna. Jest to młodzik zaliczany do chłopaków, mężczyzn, samców, facetów, czy jak tam chcesz... Ale jedno jest ważne. Nie jest on transwestytą pod żadnym względem. Najważniejszy jest fakt, że to jest po prostu on. Bo jak inaczej? Nie uważaj, że jest inny, niż go opisałam. Nie, nie jest. Ano właśnie, nie jest. Wygląd: Już chyba coś gadaliśmy o oczach, prawda? Niech twe zacne ślepia popatrzą na avatar. Lecz ku twemu zdumieniu jest na wpół rysiem, iż jest krzyżówką go i białej kocicy, przez co z wyglądu jest białym rysiem. Ma cudne, czarne długie włosie na uszkach. Jego oczy są głębokie, niebieskie... A tak dokładniej jasno-granatowe, jeśli można tak nazwać. Nos jest w miarę zgrabny, jasny. Wnętrze uszu jest puchate. Jak jego futro. Zapomniałam dodać w mianie, że jest nazywany kudłaczem, ze względu na futro, albo puchaczkiem. Albo czasami, lecz rzadko uchatkiem. Ma także długi, naprawdę bardzo bujny ogon. Milusi w dotyku, mówię wam. Ma też coś w rodzaju jakby małej „grzywy” na karku. Ma wspaniałą, lecz wychudzoną (ale nie za bardzo) sylwetkę. Jego kończyny są trochę wyższe, więc może cię o trochę przewyższać. Być może nawet o łeb. Przed palcami u łap ma lekkie odrostki futra, a spokojny wyraz twarzy na pysku jest przepiękny, a wnętrze jego ozdabiają białe, długie . Ogółem jest on ogromnym przystojniakiem, że tak oto powiem. Historia: Poczęty z matki, białej kocicy Anirjari od rysia podobnego do niego Ave Harabaraghurda vel Roajith nadano malcemu przed kilku laty miano takie, jakie nosi dotychczas w grocie mrocznej, w dalekich górach krainy Wiecznej Sprawiedliwości. Na owe miejsce padało dużo światła księżyca, przez to Nevastien nie jest złym baranem. Przez to, że jest synem króla mógł też zostać władcą Błękitnej Łzy, iż przez laty grupa rysiów i kotów zawiązała sojusz z tymi o właśnie. Dostał przy narodzinach rangę księcia tych z sojuszem i Wiecznej Sprawiedliwości. Nevastien był wychowywany tylko i wyłącznie za pośrednictwem swej matki, iż ojciec nie miał czasu na tak nikłe potrzeby, aby wychowywać wywłokę zwaną synem. Nie miał na niego czasu. Obowiązki. Miał swoje towarzystwo, owszem. Bywał czasem z grupą młodzików takich jak on składających się z rysi i kotów, ale zawsze ich przewyższał wzrostem. No co, był w końcu księciem. No ale miał starszego brata, więc nie mógł on zostać cesarzem, a we względzie wzrostu był drugi. Wredny braciszek zwał się Yoronogherbugin. Dokuczał mu, ale uchatek nic sobie z tego nie robił… Bo po co? Aby wyśmiać? By się poniżyć? Nie, nie chciał się cofnąć na byle jaką rangę. Z księcia na zwykłego adepta? Nie, nie mógł na to pozwolić. Z każdym dniem dorastał. Wiódł spokojne życie, a nadal był z bratem i tamtą samą grupką co kiedyś… Nic się prawie u nich nie zmieniło. Podrośli już trochę na nastolatków. Każdy zaczynał być dojrzały. Puchacz był najbardziej wydoroślały z nich, a brat w tym wieku był lekko dokuczliwy, wyśmiewał się z niego. Do dnia oczywiście. Nie miał wielkich kłopotów z nim, był opanowany na swój sposób… A tak dokładniej po prostu opanowany. Jak najbardziej. Oczywiście brat zaczął wielką bójkę z Nevastienem, aby się jeszcze bardziej wywyższyć. Przez spryt, agresywność, chytrość, zwinność pokonał go szybko. Yoronogherbugin nie mógł jeszcze wstać, widząc jak futro brata powiewa na wietrze, a jego surowy wyraz oczu patrzy na niego. Nie mógł jeszcze zrozumieć… Jak on mógł się tutaj poniżyć? Przed kimś takim jak młodszy brat? Jejciu, nie wybaczył tego sobie. Kamienna twarz Nevastiana nie opuszczała wyrazu. Matka go zaczęła zaniedbywać, a wszyscy byli w szoku. Patrzyli na niego z ogromnym zdziwieniem. To było jego ostatnie spotkanie z nimi, Anirjari nie chciała go już. Odszedł krokiem spokojnym, zeskakując też ze skał. Odszedł jako książę krainy Wiecznej Sprawiedliwości, a za razem Błękitnej Łzy. Od tego czasu minęło już troszkę, ale nadal jest młody. Ma niemalże dwa lata a nadal ma siły na dalsze podróżowanie po ziemi. //Aaaakcept! Pozwalam na taką postać! Ąmi//
|